Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 marca 2012

cisza tu zapanuje

Ano wolę uprzedzić już dziś, bo potem może czasu zabraknąć. Zapanuje tu cisza absolutna i trudno mi nawet napisać ile to potrwa.
Dołączę do klubu nic nie czytających i nic nie oglądających. Będę natomiast książki odkurzać, pakować, odkładać, oddawać. Podobnie z filmami i tysiącem rzeczy, które zalegają w wynajętym mieszkaniu. Kurz będę warstwami zdzierać. Ten śliczny pobudowlany i ten z lenistwa mojego się lęgnący na szafach, szafeczkach i miejscach trudno dostępnych jak się ma 1,60 w kapeluszu.Na pierwszy ogień zadzwoniłam do firmy sprzatającej, żeby dowiedzieć się ile nie wydam z pieniędzy, których i tak nie mam.No i już mi lżej na duszy, w duszy mi gra, bo moja praca warta jakieś 3 tysiące złotych. No to rękawy zakasać i do roboty.
Wreszcie, nareszcie zamieszkam na swoim.I to moje przywita mnie krokusami, które puściły zielone łodyżki, lękliwie przebijając się między styropianem a innym materiałem budowlanym.
Na swoim będę miała kiedyś internet, ale trudno powiedzieć czy uda się tak od razu.
A kafejki internetowej w pobliżu nie ma. Są za to kury u sąsiadów,moje gęsi, kaczki i kury muszą poczekać na cud ogrodzenia, a ten nastąpi jak cud jakiś się wydarzy.
Nie marudzę, grunt, że Młody zapytany czy będzie tęsknił za mieszkaniem, które zna od urodzenia powiedział: nie będę, będę szczęśliwy wszędzie tam gdzie Ty będziesz.
Ja tęsknić będę.Nie moje ono, ale tu z Misią spędziłam najtrudniejsze chwile, chwile szczęśliwe,które udało się wyrwać chorobie, chwile gdzie mogłyśmy się wyspać leżąc obok siebie i gdzie mogłam trzymać jej łapkę nie przez szczeble łóżeczka szpitalnego. Tu oglądałam nocami filmy wsłuchując się w kopnięcia Młodego. Kawałek życia zostawiam. Nowe czeka, czas pożegnać stare. A ja się przyzwyczajam, nie lubię zmian. Nowe zazwyczaj po zakupie musi odleżeć w szafie, ja muszę je oswoić.
Trzymajcie kciuki. A ja postaram się skrobnąć coś z frontu walki, o ile moje plany mnie nie przerosną. Obecnie znów musiały ulec modyfikacji, bo Młody w domu, wiosenny katar skutecznie postawił na domową edukację.
Zdjęłam z szafy historię choroby Misi, 2 kilogramy papierów, które milion razy przeglądałam. Ostrożnie przełożyłam do pudełka.Nie wiem co z nią zrobić? Nie wyrzucę. Nie umiem już jej czytać, bo każde czytanie to nowe otwieranie ran.Odnalazłam przyznany Misi pesel.Dużo tego jeszcze przede mną.

2 komentarze:

  1. Przeprowadzka to zadyma na całego, ale na własne, szczególnie takie fajne własne, to sama przyjemność:) życzę cudów wielu, dobrej zabawy z urządzaniem się na nowym i, co najważniejsze w życiu, zdrowiaaaaaaaa:) I poproszę o zdjęcia:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolorki zdjęcia będą jak już ogarnę cały syf pobudowlany, postaram się natomiast wstawić zdjęcie początków naszych zmagań, kiedy stałam na pustym polu i płakałam a w ziemi była wielka dziura wypełniona wodą.

    OdpowiedzUsuń