Łączna liczba wyświetleń

piątek, 1 lipca 2016

O rany już lipiec?!

Spojrzałam na bloga i stwierdziłam, że bardzo dawno mnie tu nie było. Nadszedł więc czas podsumowań co  takiego robiłam, że czasu na pisanie brakowało.
Koniec roku szkolnego. Mój syn ma to szczęście w nieszczęściu krajowej edukacji, że jeszcze załapie się na normalną czwartą klasę, że wyszedł z edukacji początkowej. Edukacja początkowa za sprawą nauczyciela okazała się totalną porażką. Efekt tej porażki to jego świadectwo.
Ma tam cudne podsumowanie: brzydko i niechlujnie pisze (spoglądam na zeszyt przygotowujący go do bycia ministrantem- nie jest tak źle), jest rozkojarzony ( czytamy wieczorem, Młody wierci się, ogląda swoje stopy, jednocześnie mrucząc pod nosem, pytam więc co właśnie przeczytałam. Powtarza ostatnie cztery zdania, z zachowaniem interpunkcji. Musze sprawdzać z książką, bo nie pamiętam co czytałam, rozkojarzona jego stopami. Czyli znaczy, że nawet jak robi coś innego słyszy i zapamiętuje). Podobnych kwiatków na świadectwie jest jeszcze trochę.
Wakacje. Cudowny czas, tylko czemu nadal musze gotować? I obecnie jeszcze myśleć jak zorganizować atrakcje? Bunt!
Spojrzałam do kalendarza. I oniemiałam. 19 dram, 11 filmów indyjskich, 5 książek przeczytanych Lucjanowi, on przeczytał mi 4 książki, sobie samemu kolejne 4,  ja sama sobie jedynie 6 książek, brak notatek kinowych. Kiepsko.
Wakacje przeznaczam więc na czytanie, sprzątanie, walkę z molami, które opanowały dom i oglądają ze mną nawet dramy, latając mi nocą nad ekranem. No i zamierzam zrobić powtórkę tego czego nauczyłam się w tym roku na hindi. Solidną, mocną powtórkę.
Spróbuję uporządkować życie. Spróbuję coś zmienić. Uprasza się o kciuki, żeby nie skończyło się na deklaracjach.
Po kalendarzu widzę, że koreańskie szaleństwo ogarnęło mnie zupełnie. Udało mi się nawet zarazić moich rodziców i koleżankę.
Nadal preferuję telugowe bijatyki, spokojne klimatyczne filmy malajalam, nieco osłabł mój zachwyt nad najnowszymi produkcjami w hindi, bo zmierzają  w kierunku kina amerykańskiego, więc straciły dla mnie swoją atrakcyjność.

A koreańskie dramy mają coś co wciąga, budzi moje wewnętrzne marzenia, daje relaks, pozwala się oderwać od rzeczywistości. Mój własny narkotyk.  Drugi po książkach, ale jak widać chwilowo wlazł na miejsce numer  1.