Oczywiście mówię o swojej głupocie. Suknię ślubną sobie zostawiłam, niby miała być dla Misi, teraz chciałam ją sprzedać a ona ma plamy. No i sama nie wiem czy inwestować w czyszczenie, bo jak narazie komisy mi powiedziały, że takie suknie to już dawno niemodne.
Ale przy okazji odświeżyłam sobie pamięć:
ależ pani śliczna!
OdpowiedzUsuńa jaka talia i figura!!
heh, ja swoją sprzedałam zaraz po ślubie, za pół ceny.
Kochana to było jakieś 20 kilo temu. Już zapomniałam, że istnieje rozmiar 38. Co roku obiecuję sobie, że zeszczupleję, ale za badzo kocham jeść.
UsuńA ja nie dawno słyszałam, że nie sprzedaje sie sukni ślubnej, żeby nie oddawać nikomu swojego szcześcia:) Wiec moja dalej wisi na strychu... Pozdrawiam Anja
OdpowiedzUsuńmoja suknia leżała u rodziców na strychu, teraz leży u mnie w worku w magazynku na rzeczy zbędne, pewno wyląduje na strychu, chociaż proponują mi powieszenie jej u sufitu jako ozdoby.A z tymi przesądami jest tak, że niby nie wierzę, ale wrzosów do domu nie przyniosę, jak kot mi przebiegnie drogę czekam albo pluję przez lewe ramię....
OdpowiedzUsuń