Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 stycznia 2012

smutne ble, ble

Nie lubię siebie takiej, jaka teraz jestem, więc milczę. Zresztą coraz częściej przychodzi mi do głowy, że nie mam nic do powiedzenia. A gadać po próżnicy nie lubię.
Zbliżam się wielkimi krokami do urodzin. Fajny, szczęśliwy dzień, kiedy kolejny rok na liczniku powoduje, że moje szanse na rynku pracy maleją. Moja wizja pracy w szkolnej bibliotece przypominać zaczyna jesienny poranek nad Wisłą, kiedy g…..widać, bo mgła.
Pozostaje własna firma i nad tym chwilowo pochylam się z troską. To znaczy, myślę, notuję i skreślam kolejne pomysły. Wszystkie są z góry bzdurne, bo w głębi humanistyczne. Tkwi mi we łbie pozytywizm.
Nadal uczę się hindi, mamy świetną nauczycielkę, z pasją. Mądra, rozsądna dziewczyna, która uczy nas mówić, otwierać się na nowe, nieznane znaki pisane. Jest super.
Staram się nie oglądać telewizji, słucham radio, czasami czytam informacje w necie. Wszystkie budzą mój sprzeciw. Rośnie moja złość. Chciałabym jednak karmić zupełnie inne uczucia w sobie.

2 komentarze:

  1. jednym słowem musimy się spotkać i coś wymyślić ! i już :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się dołączę. Moje pomysły może bzdurne nie są, ale pomysł jest jak fundament. Niezbędny, tylko, że nie da się w nim zamieszkać. Mam nadzieję, że kiedyś z uzbieranych cegiełek powstanie dom. Swoją drogą... żarówka też kiedyś wydawała się bzdurnym pomysłem...

      Kasiu, masz rodzinę, męża i wspaniałego, rezolutnego synka. Pomyśl, jak to jest kiedy jest się bez rodziny, przyjaciół a nawet bez możliwości wygadania się...

      Złość to ciągle jakieś emocje, jakaś energia. Gorzej kiedy zostaje tylko pustka.
      Skrobnij mi maila. Chętnie poczytam o "bzdurnych" pomysłach :)

      Usuń