Jak już
wiadomo, wpadłam w nałóg. I czuję się winna, ale szczęśliwa. Zazdroszczę
ludziom, którzy mają możliwość obejrzenia dramy koreańskiej w dwa dni, bo to
oznacza, że każdego dnia jakimś cudem znajdują po 10 godzin na oglądanie. U
mnie tak różowo nie jest, oglądam zarywając noce, rano chodzę jak zombie, a myślami
jestem w dalekim Seulu, z tyłu głowy słyszę koreańskie zwroty. Nie dość, że
pokochałam dramy, to zafascynowało mnie brzmienie, rytm koreańskiego języka.
Zachwycam się widokami, pięknymi wnętrzami, tym co jedzą, szybkimi samochodami
i skośnookimi przystojniakami. Mam nadal problem z zapamiętaniem imion
bohaterów, czasami nie rozumiem ze względu na różnice kulturowe, ale absolutnie
nie przeszkadza mi to w odbiorze.
Jak
nastolatka, z wypiekami na twarzy śledzę losy bohaterów, popłakuję, śmieję się
i kibicuję głównym bohaterom.
Właśnie
skończyłam oglądać „City Hunter” (Miejski Łowca), dramę z 2011 roku i szczerze
mówiąc, żal mi, że już koniec. A działo się tam, oj działo. W latach 80 oddział 21 żołnierzy zginął w morzu wykonując
tajną misję. Zostali zastrzeleni przez snajpera, w ramach czystki. Oczywiście
jeden z żołnierzy przeżył, porywa dziecko zmarłego współtowarzysza i wychowuje
go na mściciela. Po 28 latach do Seulu przybywa Lee Yoon Sung (gra go bardzo
sympatyczny chłopak Lee Min Ho). Lee jest przystojny, sprawny jak pantera, ma
niesamowitą wiedzę, jest hakerem komputerowym, specem od elektroniki. No i
oczywiście zakochuje się w pięknej Kim Nana, która pracuje jako ochrona w Błękitnym
Domu. Tylko, że jemu kochać nie wolno, nie wolno współczuć, przywiązywać się.
Ma przeprowadzić krwawą zemstę. Jednak chłopak z natury swojej łagodny i
współczujący zmienia zasady. Oczywiście akcja się komplikuje, jest sporo
zawiłości rodzinnych. Nie ma czasu na nudę, a każdy odcinek kończy się tak, że
nie patrząc na zegarek i konsekwencje ogląda się jeszcze jeden odcinek i jeszcze
jeden. No i potem ranek jest ciężki.
Jeśli jednak
ktoś ma ochotę, to wstawiam zwiastun po angielsku (osobiście wolę oglądać
wersję koreańską z napisami).
A rok
szkolny się zaczął, plan zajęć w tym roku się sypie, liczę na to, że jakoś się
to wszystko ułoży, chociaż na dzień dzisiejszy lekko nie jest. Niby mało zadań,
ale Młodzieniec ślęczy nad jednym zdaniem, bujając w obłokach i pstrykając
długopisem. Każda próba sprowadzenia go na ziemię, kończy się wybuchem, że on
szkoły nie lubi, lekcji nie lubi i ma prawo do wolnego czasu. Lekko nie jest. A
będzie jeszcze trudniej, bo w tym roku Komunia Święta i lista zadań do
wykonania wydłuża się w nieskończoność. Wygląda na to, że ceremonie ślubne w
Indiach w porównaniu do naszych przygotowań to pestka.
I jeszcze muzyka z filmu. Ładna, prawda?
Nadal nie wiem, dlaczego tak często można zobaczyć głównego bohatera w butach ale bez skarpetek. Obojętnie jak jest ubrany, widywałam panów w pełnym garniturze, lakierkach, ale bez skarpetek.
Nadal nie wiem, dlaczego tak często można zobaczyć głównego bohatera w butach ale bez skarpetek. Obojętnie jak jest ubrany, widywałam panów w pełnym garniturze, lakierkach, ale bez skarpetek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz