Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 sierpnia 2014

Co tam u nas czytelniczo i nie tylko

Skończyliśmy przed wakacjami czytać „Tajemniczy ogród” w nowym tłumaczeniu Pawła Boręsewicza. Było to akurat chwilkę po przeczytaniu przeze mnie artykułu o starzejących się lekturach. Jednak okazało się, że Lucjanowi nie przeszkadzały opisy i w sumie brak akcji w tej książce. Zrozumiał treść, akceptował fabułę. Sądzę, że przyczyną sukcesu były wielogodzinne spotkania z lekturą, które są stałą tradycją w naszym domu. Mogę nie mieć czasu na ogród, na sprzątanie, ale czas na książkę znajdzie się zawsze.
Obecnie zaczęliśmy serię książek Chrisa Bradforda o Młodym samuraju. Opowieść przenosi nas do 1611 roku w Japonii. Jack Fletcher, młody majtek z Anglii jest świadkiem wymordowania całej załogi swojego okrętu przez wojowników ninja. Sam cudem ocalał i opieką otoczył go legendarny mistrz miecza Masamoto.
Jest to w wielu momentach dość naciągana opowieść, ale wciągająca i pełna przygód. Lu się ogromnie podoba. Ja liczyłam na koniec zauroczenia Japonią, ale chyba się przeliczyłam. Miłość do kraju kwitnącej wiśni rośnie u Młodego wprost proporcjonalnie do mojej miłości do Indii. Cóż, z gustem się nie dyskutuje.
Młodzian też zaczął codzienną samodzielną lekturę, „Doktor Proctor” jest dukany każdego wieczoru po 2,3 strony. Nie bardzo wiem, o czym jest, bo są momenty, kiedy moje myśli błądzą w kierunku postpozycji i zawiłości w gramatyce hindi.
Nadal trwam na diecie bez glutenu, ale też staram się nie zastępować pszenicy tym, co na półkach dla chorych na celiakię. Jak najmniej przetworzonej żywności. Jak najwięcej warzyw, owoców, mięsa, ryb, orzechów. Nie sprawdzam wagi, wiem tylko, że mój mózg jest wolny od zamulenia. I to daje mi kopa, aby dietę utrzymać.
I tak to jest jak wpis się robi, a potem trafia w czeluści dokumentów komputerowych.
Minęły prawie wakacje. Młodzian skończył czytać swoje pierwsze, zupełnie samodzielne 200 stron powieści. I zaczął kolejną książkę o doktorze Proktorze. Ja natomiast kontynuuję wieczorne spotkania z Młodym Samurajem, czytając już 3 tom powieści.
Nadal pozostajemy bezglutenowi, co służy i Lucjanowi i mnie. Od miesiąca nie zażywamy leków na alergię. I mamy się całkiem dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz