Skończyliśmy przed wakacjami czytać „Tajemniczy ogród” w
nowym tłumaczeniu Pawła Boręsewicza. Było to akurat chwilkę po przeczytaniu
przeze mnie artykułu o starzejących się lekturach. Jednak okazało się, że
Lucjanowi nie przeszkadzały opisy i w sumie brak akcji w tej książce. Zrozumiał
treść, akceptował fabułę. Sądzę, że przyczyną sukcesu były wielogodzinne spotkania
z lekturą, które są stałą tradycją w naszym domu. Mogę nie mieć czasu na ogród,
na sprzątanie, ale czas na książkę znajdzie się zawsze.
Obecnie zaczęliśmy serię książek Chrisa Bradforda o Młodym
samuraju. Opowieść przenosi nas do 1611 roku w Japonii. Jack Fletcher, młody
majtek z Anglii jest świadkiem wymordowania całej załogi swojego okrętu przez
wojowników ninja. Sam cudem ocalał i opieką otoczył go legendarny mistrz miecza
Masamoto.
Jest to w wielu momentach dość naciągana opowieść, ale
wciągająca i pełna przygód. Lu się ogromnie podoba. Ja liczyłam na koniec
zauroczenia Japonią, ale chyba się przeliczyłam. Miłość do kraju kwitnącej
wiśni rośnie u Młodego wprost proporcjonalnie do mojej miłości do Indii. Cóż, z
gustem się nie dyskutuje.
Młodzian też zaczął codzienną samodzielną lekturę, „Doktor
Proctor” jest dukany każdego wieczoru po 2,3 strony. Nie bardzo wiem, o czym
jest, bo są momenty, kiedy moje myśli błądzą w kierunku postpozycji i zawiłości
w gramatyce hindi.
Nadal trwam na diecie bez glutenu, ale też staram się nie
zastępować pszenicy tym, co na półkach dla chorych na celiakię. Jak najmniej
przetworzonej żywności. Jak najwięcej warzyw, owoców, mięsa, ryb, orzechów. Nie
sprawdzam wagi, wiem tylko, że mój mózg jest wolny od zamulenia. I to daje mi
kopa, aby dietę utrzymać.
I tak to jest jak wpis
się robi, a potem trafia w czeluści dokumentów komputerowych.
Minęły prawie wakacje. Młodzian
skończył czytać swoje pierwsze, zupełnie samodzielne 200 stron powieści. I
zaczął kolejną książkę o doktorze Proktorze. Ja natomiast kontynuuję wieczorne
spotkania z Młodym Samurajem, czytając już 3 tom powieści.
Nadal pozostajemy
bezglutenowi, co służy i Lucjanowi i mnie. Od miesiąca nie zażywamy leków na
alergię. I mamy się całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz