Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 maja 2012

kołomyja

Oddaliśmy mieszkanie, które wynajmowaliśmy od 2004 roku. Przez ostatnie dni doprowadzałam je do stanu błysku. A wcale nie jest łatwo zrobić lifting mieszkania z wielkiej płyty, szczególnie jak nagle zaskakują Cię upały. Jeszcze nie zdążyłam schować zimowych kurtek, a z kozaków wskoczyłam prosto do crocsów. I szlak mnie trafiał, że nie sadzę w ogrodzie tylko sprzątam. No to sąsiadka podrzuciła mi 10 wiejskich jajek a na dokładkę georginie i kany do posadzenia.Nasmażyłam górę naleśników i posadziłam roślinki a na koniec zastanawiałam się kiedy wyzionę ducha. Dziś jak wróciliśmy z ostatniego szlifu mieszkanka ledwo wlazłam do domu, dzwonek- przyszła koleżanka Lucjana, za nią kolega i tak dom rozbrzmiał dziecięcymi odgłosami. Potem poszli wszyscy na rowery, Młody zaliczył glebę (miejskie drużki znacznie się różnią od jeżdzenia po trawie i glinie), bandaże, woda utleniona, nowa lista zakupów do apteki- hurtowni i jak myślałam, że padnę od upału sąsiadka zabrała zgrupowanie dziecięce do swojej piaskownicy, wraz z Młodym oczywiście. Spokojnie mogłam się odświeżyć, odsapnąć i załapałam się jeszcze na kawałek cudnego ciasta z malinami jak odbierałam dziecię. Czyli jednak kocham życie na wsi, uwielbiam moich sąsiadów i dzieciaki, które oprócz soku, wody i żarcia nie chcą wcale żebym wymyślała im zabawy, cudownie bawią się w swoim gronie. Koniec dnia jest też ostatecznym końcem pewnego etapu. Klucze oddane (jeden komplet, bo jutro R. musi poprawić koloryt rury i parapetu), ale chociaż myślałam, że będzie mi żal i jeszcze miesiąc temu gdybym wygrała w totka kupiłabym to mieszkanie przepłacając nawet 200%, teraz już nie mam ochoty tam wracać. Zdjęliśmy zdjęcia Misi ze ścian i jest z nami, jak zawsze, wszędzie tam gdzie jesteśmy. Wracając z Krakowa Lu raczył nas opowieściami co widzi na drodze. - Mamo widzę kota, który wygląda jak krowa, jest biało- czarny, ma łaty, gdybym miał takiego kota, to mielibyśmy swoje mleko. R. się zbuntował, nie będzie doił kota. Jutro jadę na targ, oglądać wiklinę, kupić lawendę i zacząć wreszcie mieszkać na całego w swoim domu. A po długim wolnym kiedy nic nie można załatwić czeka mnie sporo spraw. Głównie załatwienie skierowań do pulmunologa dla całej rodziny, bo wiosna w rozkwicie zaowocowała nasiloną alergią. I dziś po pobycie w mieście jest gorzej niż wczoraj kiedy Młodzian był tylko na naszej wsi.

1 komentarz:

  1. Kolejny plus za kotem :D
    Ale na to, żeby wydoić Franka (btw Franek jest kobietą) to bym nie wpadła mimo, że ma właśnie krowiaste biało-czarne umaszczenie.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń