Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 stycznia 2016

Podsumowanie ferii

Jeszcze nie koniec ferii, ale dotychczasowy tydzień można uznać za mega udany. Mój upór, żeby Lu pojechał na obóz sportowy był absolutnie strzałem w dziesiątkę. Młody wrócił z nogami obitymi jak późne jabłka, ale szczęśliwy, pełen wiary w siebie, doceniony, z nową umiejętnością jazdy na nartach. Z pokonanym strachem do nowych rzeczy.
Brakowało mu na obozie jedynie…przytulanki i książki.
Oczywiście nie wszystko poszło po mojej myśli, ale co tam. Leki brał jak sobie przypomniał, zęby umył raz, krem na mróz użył do posmarowania odcisku na stopie, pomadki na mróz nie otworzył nawet jeden raz. Z 8 par majtek przywiózł 5 par czystych, bieliznę termoizolacyjną nosił cały czas tą samą, skarpety zmieniał co 3 dni. Właściwie mogłam go spakować do plecaka podręcznego. A i przywiózł kanapki, które mu zrobiłam na drogę do Krynicy. Na szczęście chleb na zakwasie nie pleśnieje, więc nie założył hodowli mikroorganizmów w pojemniku na żywność.
Na wszystko miał jedną odpowiedź: „przecież przeżyłem?!”
Ważne jednak to, że chce jeździć, jest otwarty na nowości.
A ja oczywiście martwiąc się i tęskniąc zrobiłam połowę tego co chciałam, na koniec jego pobytu fundując sobie oglądanie dramy, która mnie tak wciągnęła, że 18 godzinnych odcinków wciągnęłam w trzy dni. Uważam „I hear your voice” za najlepszą dramę jaką do tej pory obejrzałam. Mam odrobinę wyrzutów sumienia, że nieco zdradziłam indyjski przemysł filmowy, ale nie umiem się opierać skutecznie urokowi koreańskich produkcji. Pocieszam się faktem, że od 10lat nie oglądam telewizji, nie czytam gazet, nie słucham radia. Mam więc chyba prawo do odrobiny ogłupienia, radości i szczęścia życia jakimś serialem?
Zaczynam się czuć w świecie koreańskich aktorów jak w domu, pamiętam twarze, kojarzę w czym grali, powoli odróżniam formy w jakich się do siebie zwracają, mam ulubione słowa koreańskie.
A teraz czas wrócić do rzeczywistości. U Lucjana buszują koledzy, poziom hałasu w domu osiąga dla mnie próg „zaraz wybuchnę”. Nie jestem w stanie wysłuchać nawet w słuchawkach informacji w hindi, bo nadal słyszę głównie dzieci.
Pocieszam się, że za parę dni wróci szkoła. Byle do wiosny.



1 komentarz:

  1. Wow fantastyczny pomysł z tym obozem narciarskim. Błażej pojechał na swój pierwszy związany ze szkołą czarodziejów. Cała akcja w zamku i też bez komórek. Brak kontaktu mnie wprawia w osłupienie. Jedyne co słyszę to jest super i mamo, mamo zaraz jest bieg po różdżkę i przyszywaliśmy SAMI herby. Nie mam czasu, To cześć! :)

    OdpowiedzUsuń