Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 grudnia 2015

Podsumowanie czytelnicze 2015

Zbliża się koniec roku. Czas na podsumowanie czytelnicze. Udało się nam przeczytać 52 książki, nie udało mi się samej tej liczby osiągnąć. To znaczy 52 książki musiałam policzyć wraz z tymi, które czytam każdego wieczoru Lucjanowi. Niestety okazuje się, że nie umiem wygospodarować sobie czasu na własne przyjemności. Chociaż nie mogę powiedzieć, żeby czas wspólnego czytania był przykrym obowiązkiem. Jest czasem naszym, świętym i absolutnie dobrze wykorzystanym czasem. I zarówno Lucjan jak i ja bardzo sobie cenimy ten rytuał wieczorny.
Nie będę wracała do omawiania każdej książki. Wspomnę tylko co nam się podobało.
Zupełnym hitem pozostaje dla nas lektura Ricka Riordana. To nasz ulubiony pisarz, jego poczucie humoru, sposób narracji, akcja trzymająca w napięciu i przy okazji duża porcja wiedzy, którą chętnie rozwijamy sięgając po inne źródła zaraz po lekturze, czynią jego książki wyjątkowymi pozycjami w naszej biblioteczce.
Zakończyliśmy właśnie pierwszy tom najnowszej serii, czyli „Magnus Chase i Bogowie Asgardu”, martwimy się tylko, ile przyjdzie nam czekać na kolejne tomy.
Drugim ulubionym pisarzem pozostaje Brandon Mull. Jego dwie książki kolejnej serii „Pięć królestw” zrobiły na nas ogromne wrażenie, fajnie się to czyta, chociaż jeszcze nie umiemy powiedzieć czy będą lepsze od „Baśnioboru”. Niestety „Wojnę cukierkową” i „Pozaświatowców” odłożyliśmy na półkę po paru pierwszych stronach. Może był to zły czas, damy im kiedyś szansę.
Zaczęłam zapoznawać Luca z jednym z moich ulubionych pisarzy, Isaac’iem Bashevis’em Singer’em i było to udane spotkanie, chociaż nie było proste i wymagało sporo rozmów. 
U mnie nadal pozycją numer jeden są książki Tiziano Terzaniego i Moshida Hamida.
Skończyliśmy też nasze pierwsze książki koreańskiego pisarza Jin-kyung Kim’a „Szkołę kotów”. Lucjanowi się bardzo podobały dwa pierwsze tomy, na kolejne czeka. Ja mam wątpliwości. Nie znam koreańskiego więc trudno mi wypowiadać się na temat doskonałości tłumaczenia, ale nie podoba mi się. Nie wiem jak bardzo bogaty językowo jest oryginał, ale  polski przekład jest niedoskonały, trudno się to czyta, rażą powtórki, brak finezji, sama nie wiem.
Nie umiem niestety wytypować książki roku. Nadal bezwzględnymi numerami jeden dla mnie pozostają: „Cesarz wszech chorób” Mukherjee Siddhartha i „Nic nie zdarza się przypadkiem” Tiziano Terzani’ego, które towarzyszyły mi cały rok, czytane na wyrywki już, ale pozostały najważniejsze.
Odkryłam dramy koreańskie, cudowne oderwanie od rzeczywistości, jedynie trochę uciążliwe, bo pożerają czas.
Na 2016 czekają nowe książki, nie wiem jeszcze w jakiej kolejności je będę czytała, liczę na to, że uda mi się wreszcie skatalogować moje zasoby i ułożyć jakąś chronologię. Sądzę, że uda mi się wytrwać z tym co czeka na półce do połowy roku.


3 komentarze:

  1. Nic nie zdarza się przypadkiem ..zaczęłam jakiś czas temu i utknęłam :(
    ciężko teraz wrócić
    mój młodszy też uwielbia Riordana i Mulla, podsunęłam mu ostatnio dla zmiany klimatu Smażone zielone pomidory - też się zachwycił podobnie jak Bożym Narodzeniem w Lost River i Witaj na świecie maleńka F. Flagg

    Gośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :)

      Usuń
    2. Gośka ciekawe propozycje książkowe, jak się uporamy z tym co czeka na półkach,zajrzymy do tego co polecasz. "Nic nie zdarza się przypadkiem" musi trafić na właściwy czas.Poczekaj, daj tej książce szansę.

      Usuń