Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

no i ciut treści

Wyjeżdżaliśmy z domu w czasie fali upałów. Zastanawiałam się czy warto brać prysznic, skoro spocę się zanim zdążę sięgnąć po ręcznik po kąpieli. Było mi absolutnie wszystko jedno, marzyłam tylko o tym, żeby w hotelu w Hiszpanii działała klimatyzacja i była opcja ustawienia jej na 10 stopni.
Po przylocie do Barcelony rezydent oświadczył, że na Costa Brava panuje fala upałów. Dziwne- pomyślałam, bo odczułam znaczną ulgę. A jeszcze bardziej poprawiły mi nastrój nadciągające chmury, które groźnie kłębiły się nad hotelem. I ta morska bryza! Marzenie o klimie poszły w kąt, nie używaliśmy jej wcale. Spaliśmy kołysani szumem fal.Wszelkie opinie negatywne o hotelu, które odnalazłam w sieci okazały się pogłosem pesymistów i nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Hotel nie był może pierwszej świeżości i nosił liczne ślady działań „to nie moje, mogę trzasnąć, urwać, zniszczyć”, ale był czysty, przestronny, z sympatyczną obsługą i bardzo dobrym, niezdrowym, tuczącym, obrzydliwie bogatym w ofercie żarciem. Moja waga znacznie wzrosła, dobrze, że ułożyłam ciuchy tak, że największe, luźne zostawiłam na koniec pobytu. Selfie nie robiłam, bo przypominam raczej wieloryba. Bardzo zadowolonego wieloryba.Mimo absolutnego niedoczasu, pływaliśmy, zwiedziliśmy urocze miasteczko Tossa De Mar i dwa razy wybraliśmy się na wycieczkę do Barcelony, zresztą z przygodami, bo zepsuł się pociąg, którym podróżowaliśmy. W związku z tym musieliśmy nieco przeorganizować plany i Barcelona nadal ma przed nami wiele tajemnic, czekających na odkrycie.Luc wreszcie doświadczył, że warto uczyć się języków obcych. I zamarzył, żeby być „eurańczykiem” czyli gościem zarabiającym kasę w euro.Nasze osiągnięcia lingwistyczne zakończyły się na :” dos cervezas, una cola”.


A nasze marzenia urosły i chcemy znów do Hiszpanii, tym razem jednak może Costa Del Sol?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz