Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 grudnia 2014

Przełom 2014/2105

Życzę Wam Wszystkim aby Nowy Rok okazał się twórczy, ciekawy, dobry i pełen wiary we własne możliwości.
A dzisiejszy wieczór niech każdy spędzi jak lubi, a nie jak wypada. Tym co chcą przetańczyć cała noc niech  towarzyszy dobra muzyka i kondycja, Tym, którzy wolą posiedzieć z książką niech towarzyszy dobre światło i ciepło, niech nie zabraknie Wam niczego do szczęścia i zadowolenia.
Nie dokończyłam niestety zaczętych w 2014 roku książek i już tego nie zdążę zrobić. Udało mi się skończyć jedynie jedną z 3 rozpoczętych, Yasmin Alibhai - Brown „Kuchnia osadników. O miłości, wędrówkach i jedzeniu” wydawnictwa Czarne. To ostatnio jedno z moich ulubionych wydawnictw.
A książka uświadomiła mi jak wiele jeszcze nie wiem, jak wiele jest do poznania, zobaczenia, ugotowania, przemyślenia.
To wspaniała opowieść o losach indyjskiej diaspory w Afryce, pełna wspomnień autorki, która opisuje swoje życie w Ugandzie, a potem w Wielkiej Brytanii. Dzieje jej i jej bliskich to historia pełna zawirowań, trudnych momentów, terroru, niepewności, pogardy, szukania korzeni. A wszystko poprzetykane przepisami kulinarnymi. Część z nich nadaje się do wypróbowania, do wielu nie znajdziemy niestety u nas składników. Te zachęcają do podróży.
Dla mnie to głównie skomplikowana opowieść o zmierzchu brytyjskiego kolonializmu, o emigracji i problemach ze znalezieniem własnego miejsca w tym jakże okrutnym świecie.
Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, jak sądziłam kupując ją. Ale nie żałuję. I mogę polecić.
Tiziano Terzani „Powiedział mi wróżbita” ta lektura towarzyszy mi najdłużej. I wcale nie jest tak, że ja ją chcę skończyć. Czytam, wracam, uczę się pewnych fragmentów na pamięć, przepisuję, rozmyślam, znów wracam. Terzani to mój ulubiony autor, ulubiony dziennikarz, a raczej wędrowiec, pielgrzym, człowiek o wielkim umyśle i wspaniałym sercu. Mój Guru.
No i utknęłam na 462 stronie „Cesarza wszech chorób”. Tego też nie da się przeczytać szybko, mimo, że książka jest wciągająca.
Lucjan ukończył w tym roku samodzielnie oprócz lektur szkolnych trójpak Nesbo dla dzieci i czyta jego czwartą książkę obecnie. A ja skończyłam czytać mu serię o olimpijskich herosach, a obecnie czytamy 5 część przygód Jacka Fletchera, młodego samuraja.
Przed nami 2015 i pełna półka książek czekających na wspólne i samodzielne czytanie. Mam nadzieję, że do targów książki uda się nam pozbyć zapasów i wygłodniali wyruszymy na łowy.
Zamierzam też podjąć wyzwanie w tym roku i przeczytać w wakacje coś w hindi. Może dokończę książkę, której jeden rozdział tłumaczyłam w te wakacje.
Sobie życzę aby więcej rzeczy udało mi się zrobić, a mniej pozostawało w sferze marzeń czy planów. Depresjo idź precz, uleć wraz z szampańskimi bąbelkami.
W tę noc przełomową będzie mi tylko żal, że jeszcze nie ma na DVD nowego filmu z SRK. Ale też pociesza mnie myśl, że 2015 przyniesie mi płytę w darze.
A nowy rok niesie też nadzieję na nowe tytuły, nowe doznania.
I tego się będę trzymała.
Ps. Postanawiam wreszcie zacząć oglądać filmy bengalskie. Wstyd mi, że nie zrobiłam tego przez cały 2014 rok. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz