Sprzątanie,
pranie, prasowanie, okna, ozdoby, zakupy, pieczenie, podłogi, porządki.
Świąteczna krzątanina. Wiosna i Wielkanoc. Czas nowego odrodzenia.
W tym roku
to czas mojego nowego odrodzenia. Będzie kurz, będzie brudno, nie będzie
zakupów z kochanego Targu Pietruszkowego, baranka z oscypka, owczego bundzu,
pomarańczy z Sycylii. Będzie to co będzie. Co uda mi się zrobić jak zwlokę
swoje wymęczone zwłoki z łóżka.
Chwilowo mam
wyrok- leżeć do czwartku plackiem, brać leki. Wysiękowe zapalenie ucha,
zapalenie oskrzeli. No to leżę. Już wiem jak boli ucho i czemu dzieci z bólu
ucha tak płaczą. W niedzielę chciałam gryźć, kopać, wyć. Musiałam powstrzymywać
łzy, bo mi dzieć zaczynał wyć przy okazji. Do momentu kiedy leki nie zaczęły
działać, sądziłam, że zwariuję.
Potem doszła
gorączka i inne objawy, ale…wyciągnęłam z półki książkę zakupioną na targach
książki. Czekała na swój czas. Na czas rekolekcji, czas pochylenia się z troską
nad własnym rozwojem, pochylenia się z troską nad innymi. Spojrzenia na pasję
poprzez Boga. Wyjaśnienie sobie wielu kwestii.
Tamara Tokaj „Indie. Głód Boga” to książka o podróży do Indii. Podróży, która zaczęła się dużo wcześniej. Podobnie jak u mnie od „Czasem słońce, czasem deszcz".
Z treści
książki wynika, że ten film trafił do Tamary w ciężkim okresie, podobnie jak u
mnie. Po śmierci Misi wszystko mnie drażniło. Spotkania, filmy, muzyka,
książki. Ten film też obejrzałam pierwszy raz pobieżnie. Ale zapadł gdzieś w
mnie. Zmusił do ponownego obejrzenia i kolejnego. Potem towarzyszył mi w
chwilach lęku, kiedy oczekiwałam na narodziny Lucjana. U Tamary ten film
wywołał pasję do Indii. Chęć poznania. I ta pasja doprowadziła do podróży. Tej,
która mam nadzieję, czeka też na mnie. I której podobnie jak autorka się bała
ja też się boję. Stanąć twarzą w twarz z własnymi wyobrażeniami, zweryfikować
to co wiem i co obejrzałam.
Tamara pisze
przepięknie, szczerze, z pasją, z ogromną wiedzą. Tę wiedzę już znam, czytam od
lat jej bloga, śledzę uważnie każdy wpis. Jest dla mnie jak Guru. Wypisuję
filmy do obejrzenia, książki do przeczytania, miejsca do zobaczenia.
Ta książka
to jednak nie tylko wiedza o Indiach, nie tylko spotkanie z filmami, nie tylko
podróż. Tamara i jej współtowarzysze podróży są osobami głęboko wierzącymi,
wyruszają w podróż modląc się, czytając Słowo Boże i interpretując je w świetle
wydarzeń każdego dnia.
I tu
przyszła mi do głowy pierwsza refleksja. Kilka lat temu spotkałam się z opinią,
że jeśli moją pasją są Indie to rozmijam się z kościołem i Bogiem.
Nigdy nie rozumiałam
takiej postawy i zawsze budziła mój bunt. Zamknęłam się więc w swoim świecie.
Zresztą niewiele osób rozumie moją potrzebę posługiwania się hindi. Ciągle
zadają mi pytanie: „po tym będziesz mieć w końcu pracę?” Dla pracy to ja
skończyłam studia, studia podyplomowe i stos kursów, zapomniałam jedynie, że
pesel jest moim wrogiem. Obecnie sytuacja domowa „zmusza” mnie do pozostania w
domu. Za parę lat, może za rok coś się odmieni, tylko mój pesel nie będzie mi
nadal sprzyjał.
W każdym
razie hindi, a od paru miesięcy koreańskiego uczę się dla siebie. I tylko dla
siebie.
No, ale
meandry moich myśli płyną w różnych kierunkach, jak moja skołowana chorobą
głowa. I odbiegłam od tematu książki Tamary Tokaj.
Dla mnie ta
książka jest niezwykle osobista, wywołała całą lawinę refleksji, zmusiła mnie
do jeszcze większej wytrwałości w nauce. Z pokorą patrzę jak daleka droga
przede mną aby chociaż troszkę zbliżyć się wiedzą do tej, którą posiada Tamara.
Dodam jeszcze,
że książka jest ogromnie starannie wydana (niestety są drobne literówki, ale
gdzie ich teraz nie ma?).
Wracam do
leżenia i czytania. I zachwycania się.
Kasiu, podziwiam Cię i uwielbiam, że to co robisz, czego się uczysz robisz - DLA SIEBIE. Nieważne, że nie nigdy nie chciałabym jechać do Indii i nie rozumiem co w tym kraju może być fascynującego. Nigdy nie wiesz, co da Ci chleb, ale zawsze wiesz, co sprawi Ci satysfakcję, przyjemność i doda skrzydeł.
OdpowiedzUsuńKasiu, zdrowiej szybko.I życzę Ci, coby zawsze świeciło Ci słońce, a deszcz padał tylko po to, by dostarczyć bajkowej tęczy!
Święta są dla nas, nie odwrotnie!
Z Okazji Świąt wszystkiego dobrego, a co najważniejsze duuuuużo zdrówka :) Bo to ono jest przede wszystkim najważniejsze w naszym życiu. Życzę Pani samych pogodnych dni, w których to, co robimy dla siebie, przynosi też korzyść dla innych :) Wesołych Świąt :)
Usuń