Brak wody pitnej w kranie i życie jest urozmaicone. Myśl za
siebie i za pozostałych w domu. Rano bywa to trudne, szczególnie gdy w
normalnych warunkach bywa, że zalewam słoik z kawą wrzątkiem.
Nic to, przecież chcę pojechać do Indii, lecę więc pod
prysznic. Wezmę próbną kąpiel. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Spokojnie
wlezę za ileś tam lat do Gangesu i nic. Wyjdę żywa.
Zresztą opóźnienie w informowaniu i tak spowodowało, że wodę
piliśmy. Dopiero poranny zapach z czajnika mnie zaniepokoił. Napełniłam go więc
źródlaną i polazłam z kubkiem kawy poszukać informacji na FB. Bingo. Znalazłam.
Nie spożywać, tylko do celów sanitarnych.
Znajomi z zatrutej spalinami cywilizacji miejskiej pytają:
co ty masz z tą wodą?
Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Czasem tylko kipiąca złość każe
mi się tego dowiedzieć. Wiem już jednak, że najlepiej rozładować ją oglądając
film telugu, żeby potem pogrążyć się w nirwanie koreańskiej dramy. Z butelką
wody pitnej w dłoni. I oby tylko nie przyszło mi do głowy poszukać w necie co
czyha na mnie w kupnej, butelkowanej wodzie.
A tytuł wpisu powinien brzmieć "paani ki kami"- पानी की कमी.
Szlak, znowu robię sobie powtórkę i właśnie tkwię przy tekście o rolnikach, którym dowożą beczkowozami wodę.Chyba jutro powtórzę sobie tekst o najdroższej choince świata.
u nas od wczoraj "tylko" cieplej nie ma.
OdpowiedzUsuńtez fajowo.
na szczescie dowiedzielismy sie pytajac hotline telefonicznie. dalibog, ze jeszcze trzeba w internecie szukac... echhhh