Patrzę w kalendarz i z niejakim zdziwieniem stwierdzam, że
luty się kończy. Nie bardzo pamiętam kiedy się zaczął, domyślam się mgliście,
że z końcem zimowego wypoczynku. To oznacza, że wpadłam po uszy w robienie
czegoś za kogoś, czyli edukowanie Młodego, odrabianie prac domowych,
tłumaczenie, tłumaczenie, tłumaczenie…….
Obiecywałam sobie, że koniec z dramami, więc obejrzałam
ciemną nocką film w hindi „Bangistaan”.
Nie wynudziłam się, trochę się pośmiałam, głębsza myśl była też, ale nie sądzę,
że wrócę kiedyś do tego obrazu.
Jednak włączyłam dramę. Tak urodzinowo troszkę i jak zwykle
przepadłam. Obejrzałam „The Greatest Love” – to miała być moja pierwsza drama.
I bardzo się cieszę, że obejrzałam ją dopiero teraz. Mogłam się w pełni cieszyć
z każdej sceny, posiadłam już wiedzę o „inności mentalnej” Koreańczyków i nie
drażniło mnie absolutnie nic. Popłynęłam w fali zachwytu w kolejne męki
niewyspania.
Oczywiście po tej dramie naszło mnie, że absolutnie nic już
nie obejrzę. A potem pomyślałam, że może jednak wrócę do dramy „My Ghostess”,
bo niespecjalnie przepadam za duchami, więc zapewne uda mi się oglądać po
jednym odcinku. Błąd, błąd, błąd. Trzeba było uwierzyć recenzji i punktacji,
która stawia tą dramę dość wysoko. Rzecz dzieje się w restauracyjnej kuchni. Mamy
4 zabawnych kucharzy, mega przystojnego szefa kuchni i właściciela restauracji,
pomoc kuchenną, w którą wchodzi duch dziewicy, szamankę nieco szaloną, mamusię
szefa kuchni dość osobliwą, tajemniczo dobrego sierżanta policji. Wszystko
razem tworzy cudownie wciągającą mieszankę, która prowadzi w stan upojenia,
lepiej niż butelka wina. Jeszcze tylko jeden odcinek. I tak to poszło.
Obiecałam sobie jednak, że mimo dramatycznego uzależnienia
nie przestanę czytać. Dzięki temu skończyłam Lucjanowi czytać Ricka Riordana „Greccy
herosi według Percy’ego Jacksona” oraz Brandona Mulla ‘Wojna cukierkowa”. Do „Cukierkowej wojny” podeszliśmy po raz
drugi. Kiedyś zakończyliśmy na 1 rozdziale. Tym razem Młodzieniec walczył
każdego wieczoru ze snem, żeby tylko dowiedzieć się co dalej. I natychmiast
zakupiliśmy kolejny tom, który właśnie czytamy.
Skończyłam też książkę Monishy Rajesh „W 80 pociągów dookoła
Indii”. Projekt fenomenalny, szkoda, że nic z niego nie wynikło. Autorka jest
tak skupiona na sobie, że właściwie niewiele się dowiedziałam nowego. Nie ma
swady dziennikarskiej, mam wrażenie, że ludzie niewiele ją obchodzą. Wielka
szkoda. Brakowało mi też w książce zdjęć. Niby są dostępne w internecie, ale
właściwie to już sama nie wiem, czy chce je oglądać.