Właśnie
popatrzyłam, że ostatni wpis był …prawie miesiąc temu. Dni upływają mi
najwyraźniej na zupełnie nie wiem czym, bo osiągam szczyty niekompetencji we
wszystkim ostatnio.
Test z hindi
na 60 punktów możliwych 30. Totalnie do kitu. Nic nie pamiętam, dociera do mnie
sens słów po czasie, zazwyczaj następnego dnia. A uczyłam się, od
zapowiedzianego sprawdzianu grzecznie zawlekłam dysk do sypialni i upchnęłam w
stercie rzeczy do prasowania. A zostały mi 2 odcinki serialu o duchach. Ale odłożyłam,
uczyłam się, powtarzałam. I co? I nic!
Powtórzę za
Buką „Nie jestem całkiem bezużyteczna. Można mnie chociażby użyć jako zły
przykład”. Jedyne pocieszenie!
W każdym
razie bilans miesiąca zachwycający nie jest. Nie chudnę, nie tyję, stoję w
miejscu, umysłowo też. W wyobraźni się przemieszczam, między Indiami i
Pakistanem w łzawej historii z filmu "Bajrangi Bhaijaan", następnie
przemieszczam się w jakieś dziko urocze rejony Korei, aby śledzić losy pięknej Arang
i sędziego w „Arang and the Magistrate”. Wieczorami podróżuję z Lucjanem po
kolejnej krainie „Pięciu królestw” Brandona Mulla. Chociaż podróż już właśnie
się zakończyła i smutno nam bardzo, bo kolejna część się dopiero pisze.
Przenieśliśmy
się do „Szkoły kotów”. Czytam uważnie, bo pewna osoba z kręgu pedagogicznego
zwróciła mi uwagę, że kultura wschodnia jest niebezpieczna dla dzieci. Szukam
więc tych niebezpieczeństw. Chwilowo tylko potknęliśmy się o „czasy mroku” w
których palono koty i czarownice. Młody zapytał, czy ta książka jest na
indeksie ksiąg zakazanych przez kościół.
Zaskoczył mnie.
Prowadzę
walkę ze sprzętami elektronicznymi. Zapowiedziałam Młodej Osobie, że nie będzie
miała dostępu do gier od 16 czy 18 roku życia. I, że nie interesują mnie
argumenty, „bo mama X pozwala”. Nie dotarło. Postanowiłam więc zawrzeć z Młodą
Osobą pakt. Zgodziłam się na filmy i gry od 16 roku życia pod warunkiem, że:
raz na tydzień odkurzy i umyje podłogę w całym domu, raz w miesiącu umyje okna,
2 razy w tygodniu ugotuje obiad, wstawi pranie, skosi trawnik, umyje samochód,
wyprasuje sobie ubrania do szkoły. Powiedział: ‘mamo, ja mam dopiero 8 lat” I
sprawa się zakończyła.
Mija północ,
a ja już mam poczucie, że ten dzień, który się właśnie zaczął, będzie trudny i
absolutnie zmarnowany przez moja własną nieudolność. Pójdę popłakać w poduszkę.
I zasnąć, po to tylko, żeby i tak się nie wyspać.
Sami
widzicie, że kiepski ze mnie rozmówca.
Twój talent podagogiczny i "podejcie" Młodego w kwestii filmów rozłożyły mnie na łopatki, więc hola... nie jesteś bezużyteczna! Taki argument może posłużyć innym mamom ;)
OdpowiedzUsuńPrzesilenie jesienne... szaro, buro, zimno, to i wszystko takie się wydaje. Byle do wiosny ;)
Zapominam, że trzeba przewidzieć obiad dla 4 osób, jak pamiętam o obiedzie okazuje się, że nie ma nic na kolację. Kurz straszy mnie z każdego kąta. Obiecałam sobie, że okna będą pomyte przed 1 grudnia, są umyte ale w liczbie 4 na górze i na dole tylko od zewnątrz w liczbie: 5, czyli zostało jeszcze: 7 na dole( 2 od zewnątrz i wewnątrz) na górze: 11. A gdzie reszta? Plany zakupowe i jedzeniowe na Wigilię, biorąc pod uwagę, że sama mogę jeść niewiele rzeczy.Prezenty? Mam ochotę wysłać list do Mikołaja, żeby kupił mi zestaw do quillingu. Tylko nie znam adresu. I nie byłam grzeczna.
UsuńTa pogoda sprawia, że człowiekowi brakuje jakiegoś kopniaka do funkcjonowania. Kompletnie nie jest Pani bezużyteczna. Proszę pisać tego bloga dalej. Wcale nie jest z Pani kiepski rozmówca :) Pomyślności i duuużo sił. Trzymam kciuki żeby było lepiej :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo za wsparcie. Szczerze mówiąc mam tak zawsze od listopada do stycznia. Ale to denerwujące, być misiem uwięzionym w ciele człowieka. Mam ochotę zasnąć i obudzić się na wiosnę.
OdpowiedzUsuń