Stary rok dobiega końca, Nowy niesie nowe: postanowienia,
plany, marzenia, pragnienia itp. Tylko jak to bywa zwykle i tak wkroczymy ze
starymi przyzwyczajeniami, co pozwoli tylko częściowo, albo nawet wcale nie
zrealizować tego, co sobie w związku z nowym obiecaliśmy.
Oczywiście ja mówię cały czas o sobie, ale tak próbuję
uogólniać, w ramach samousprawiedliwienia się.
Ja nie wiem czy 1 stycznia to dobry czas na początek nowego.
Zazwyczaj mam totalnego doła z niewyspania, bo czekałam na Godota (widział ktoś
ten Nowy Rok o 24?). Czasem nie tylko z braku snu mam zjazd i parcie na dalszy
sen, byle do końca bólu głowy.
A jeśli nie mam wszelakich dolegliwości około noworocznych
to szlak mnie trafia, bo nowe lubię zacząć od czystego, a prania podobno nie
robi się w Nowy Rok. Nie prasuje się, nie myje podłóg itp.
To zaczynam nowe od 2 stycznia, co jest od 7 lat dobrym
dniem i powodem, bo faktycznie te 7 lat temu Nowe się stało. Nowe teraz chodzi
do szkoły i jest nieźle uparte jak na koziołka przystało.
Tak, 2 stycznia to dzień Młodego i po części nasz, jako
dumnych rodziców. Jednak w związku z tym jakoś tak mi się zmiany przesuwają w
czasie na po kolejnym święcie.
Tym razem będzie inaczej szepcze moja wolna wola. Rozsądek
kpi popijając drinka z palemką. No a ja mówię: zobaczymy.
Lecimy małymi celami. Byle konsekwentnie i do przodu.
Życzę Wam tego, czego i sobie najbardziej życzę.
Zdrowia, zdrowia, zdrowia. Poczucia sensu. Odkrycia, gdzie jest to, co daje nam
szczęście. Realizacji zamierzeń wbrew małym i wielkim przeciwnościom. Mocy i
energii. Poczucia, że to w nas jest siła, miłość, szczęście a nie w…..tu wpisać
najbardziej wkurzające reklamy znanych marek od młodości, szczęścia, zdrowia
itp.
Bawcie się jak każdy lubi w tę Sylwestrową Noc, a
ranek Nowego Roku niech niesie nowe, lepsze ja.