Uciekam. Uciekam przed otaczająca mnie rzeczywistością.
Mam wiarę w ludzi. Zawsze miałam. Otaczają mnie sympatyczni
ludzie, pomocni sąsiedzi, internetowi i Ci w „realu” przyjaciele. Wielokrotnie
Ci internetowi stali się przyjaciółmi w realu. Mam zaufanie. Mam wiarę. Mam
nadzieję. Kocham i czuję, że jestem kochana.
Nie oglądam telewizji. Nie czytam gazet. Bywam na stronach
internetowych, które mnie interesują. Nie czytuję newsów na portalach
popularnych i obleganych. Nie szukam sensacji. Nie słucham radia, zmęczona helą
magnez i zmuszaniem mnie do poprawienia stosunków tabletką na coś tam.
A potem odwiedza mnie teściowa. I od świtu komentuje to, co
usłyszała w tv. I zastanawiam się, która z nas żyje w chmurach? Zło, brak
tolerancji, głupota. Podpalić, zniszczyć, obrazić, dokopać, wkurzyć, ukraść,
oszukać, sponiewierać. Ludzie źli są, głupi są, okrutni są. Takie wnioski.
Przez przypadek wchodzę na linka rzuconego na fb. I czytam
komentarze. I włos mi się zjeżył. Na kierunek myślenia. Na sposób wypowiadania
jedynie słusznej prawdy.
Ja nie mam monopolu na prawdę. I nie chcę mieć. Chcę żyć w
swoim świecie. Dbać o moją rodzinę, pomagać sąsiadom, ludziom, którym umiem
pomóc, a przynajmniej wydaje mi się, że im pomóc umiem. Starać się o własny
rozwój. Poszerzać horyzonty. Rozmawiać i konsultować. Poznawać inne poglądy. W
poszanowaniu i tolerancji dla inności. I nadal chcę mieć jasny obraz, że ludzie
dzielą się na dobrych i…złych. Ale może ci źli są zwyczajnie zagubieni?
Nie chcę newsów, że jutro jest koniec świata. Że w środę
podniosą maksymalnie cenę sera i to zabije święta. Chcę nadziei.
I mam swój świat. I chyba nie chce mi się wysuwać z niego
nosa. Dlaczego jest tak, że jak włączę tv to rośnie mi poziom agresji? I
dlaczego uspakajają mnie filmy z maczetami w roli głównej. Na przykład:
I mam jeszcze tak, że wzruszam się na indyjskich filmach,
kupuję prawdy przekazywane mniej lub bardziej jawnie, chociaż zazwyczaj dość
klarownie. Wzruszam się też przy takich scenach, właściwie reklamowych, ale…