Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 września 2012

wpis po miesiącu- kronikarsko i raczej o niczym

Nie ma mnie. Nie istnieję. O czym mam pisać? Ludzie mają cel, maja pracę. Pracują, płacą podatki, są użyteczni, nawet, jeśli oddają całą pensję opiekunce to utrzymują jakiegoś emeryta w tym kraju, polityków i innych. Moja praca to ustawiczne ścieranie blatu, mycie podłogi, pranie, prasowanie i…może naleśniczka syneczku. No właśnie, prasowanie. Niedawno jeszcze nie istniało w moim słowniku. Nie prasuję, bo to nie ekologiczne. Już prasuję, bo skoro pracujący prasują to, dlaczego ja mam tego nie robić? Prasuję. Wtapiam się w otoczenie. Barwy nie zmieniam, bo NIE PRACUJĘ ZAWODOWO. Czyli nie robię nic. Pozostaję, więc bezbarwna. Taki wpis tkwił w wordzie od tygodnia. No i sobie jest. Mniej lub bardziej adekwatny do mojego nastroju. Ogarniam rzeczywistość po wakacyjną. Młody przyzwyczaja się do nowego przedszkola. Nie jest źle. Twierdzi, że oba przedszkola są w porządku. W każdym jest jakiś łobuz i w każdym są fajne dzieci. Na szczęście okazało się, że panie dają się lubić, jedzenie da się znieść, (chociaż doskwiera mu brak drugiego, czytaj trzeciego śniadania, bo przecież zawsze w domu zjada pierwsze). Czeka na zajęcia dodatkowe, w tym roku chce chodzić nadal na basen, dodatkowo na szachy i zastanawia się nad tańcem. Niestety pani od pianina skutecznie zabiła w nim chęć grania. Smutne. A ja czekam na decyzję czy w tym roku będzie hindi i bardzo się boję, że może się okazać, że nie będzie. Pozostaną mi wtedy lekcje domowe i internetowe. Jednak należę do osób, które potrzebują kursu, grupy do mobilizacji i systematyczności. Trudno będzie uczyć się tylko w domu.

1 komentarz:

  1. Rozumiem w pełni. Ale NIE prasuję, oj nie;) za bardzo tego nie lubię;)

    OdpowiedzUsuń