Łączna liczba wyświetleń

sobota, 16 listopada 2013

refleksje


Uciekam. Uciekam przed otaczająca mnie rzeczywistością.

Mam wiarę w ludzi. Zawsze miałam. Otaczają mnie sympatyczni ludzie, pomocni sąsiedzi, internetowi i Ci w „realu” przyjaciele. Wielokrotnie Ci internetowi stali się przyjaciółmi w realu. Mam zaufanie. Mam wiarę. Mam nadzieję. Kocham i czuję, że jestem kochana.

Nie oglądam telewizji. Nie czytam gazet. Bywam na stronach internetowych, które mnie interesują. Nie czytuję newsów na portalach popularnych i obleganych. Nie szukam sensacji. Nie słucham radia, zmęczona helą magnez i zmuszaniem mnie do poprawienia stosunków tabletką na coś tam.

A potem odwiedza mnie teściowa. I od świtu komentuje to, co usłyszała w tv. I zastanawiam się, która z nas żyje w chmurach? Zło, brak tolerancji, głupota. Podpalić, zniszczyć, obrazić, dokopać, wkurzyć, ukraść, oszukać, sponiewierać. Ludzie źli są, głupi są, okrutni są. Takie wnioski.

Przez przypadek wchodzę na linka rzuconego na fb. I czytam komentarze. I włos mi się zjeżył. Na kierunek myślenia. Na sposób wypowiadania jedynie słusznej prawdy.

Ja nie mam monopolu na prawdę. I nie chcę mieć. Chcę żyć w swoim świecie. Dbać o moją rodzinę, pomagać sąsiadom, ludziom, którym umiem pomóc, a przynajmniej wydaje mi się, że im pomóc umiem. Starać się o własny rozwój. Poszerzać horyzonty. Rozmawiać i konsultować. Poznawać inne poglądy. W poszanowaniu i tolerancji dla inności. I nadal chcę mieć jasny obraz, że ludzie dzielą się na dobrych i…złych. Ale może ci źli są zwyczajnie zagubieni?

Nie chcę newsów, że jutro jest koniec świata. Że w środę podniosą maksymalnie cenę sera i to zabije święta. Chcę nadziei.

I mam swój świat. I chyba nie chce mi się wysuwać z niego nosa. Dlaczego jest tak, że jak włączę tv to rośnie mi poziom agresji? I dlaczego uspakajają mnie filmy z maczetami w roli głównej. Na przykład:
 

I mam jeszcze tak, że wzruszam się na indyjskich filmach, kupuję prawdy przekazywane mniej lub bardziej jawnie, chociaż zazwyczaj dość klarownie. Wzruszam się też przy takich scenach, właściwie reklamowych, ale…
 
 
 

 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Daję znać, że żyję...


Tak wiele się dzieje, że nie bardzo mam czas, żeby zajrzeć do własnego bloga. Owszem dużo piszę na komputerze, ale ostatnio głównie w alfabecie dewanagarii. Oczywiście plus recenzje książek dla dzieci.

Lu łatwo i szybko zaakceptował szkołę. Mamy trochę problemów z odrabianiem lekcji, bo trudno mu skupić uwagę no i więcej dokazuje w domu. W szkole jego mega zdyscyplinowany, więc musi gdzieś znaleźć ujście dla nadmiaru energii.

Na targach książki w tym roku zaszalałam. Kupiłam niewiele książek dla siebie, ale dla Lu mam zapas czytadeł na najbliższy rok. No może przesadziłam, biorąc pod uwagę, że kończymy Harrego Pottera, którego zaczęliśmy z końcem września. Planuję jednak powoli wycofać się z głośnego mojego czytania na rzecz samodzielności w tym względzie Młodego.

Przez parę miesięcy żyliśmy oboje z Młodym w Hogwarcie i było nam super. Przeczytałam całą serię po raz trzeci i muszę przyznać, że z niesłabnącym zachwytem. Pozostaję nadal fanką Pottera.

Uważam, że te książki świetnie nadają się do wytłumaczenia dziecku wszelkich zawiłości świata. Nieustającego ścierania się dobra ze złem. I przyznam, że trochę mi żal, że już skończyliśmy ostatni tom.