Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 24 lutego 2013

szkoło a kysz....


Szkoła, szkoła, szkoła. Szczerze mówiąc z lękiem się budzę w nocy. Sama nie mam dobrych wspomnień. I nie chodzi nawet o to czy lubiłam czy nie lubiłam szkoły. Zwyczajnie była nijaka. Pamiętam zaledwie jedną nauczycielkę. To mało, prawda? Beznadziejnie mało.

Mamy w okolicy dużo szkół. Już prawie wybrałam jedną. Dzwoniłam tam parę tygodni temu, żeby dowiedzieć się czy w związku z zameldowaniem krakowskim będziemy mieli problemy z przyjęciem do szkoły. I dowiedziałam się, że nie i że zapisy będą w sierpniu. Tymczasem na drzwiach szkoły wisi od dwóch dni kartka, że zapisy są od 1 marca do 30 marca. I co ja mam myśleć? Ktoś usiłował ze mnie zrobić kretynkę? Mam te babę zwolnić z pracy? Szkoła znów zaczęła jawić mi się, jako koszmar. Czy ja chcę, żeby moje dziecko chodziło do szkoły, w której sekretarka kłamie? A może jest niepiśmienna? Może nie rozróżnia sierpnia od marca?

Znów nic nie wiem, a czas płynie. Dowozić Młodego dzień w dzień do szkoły w Krakowie? Posłać go do muzycznej? On nie chce.

sobota, 23 lutego 2013

Kocham klasykę


Parę dni temu sięgnęłam po  film z 1977 roku „Amar Akbar Anthony”. Już długo byłam w posiadaniu tego filmu, ale ciągle odkładałam seans na później. Przyzwyczaiłam się już do dobrych jakościowo obrazów, możliwości współczesnego kina, techniki. I jakoś nie bardzo chciało mi się wracać do własnego dzieciństwa?  Kiedyś oglądałam wszelkie czarno- białe obrazy. Seans starego kina był ważniejszy niż zabawa z rówieśnikami. I nagle jakoś tak się stało, że wybierając film patrzyłam też na datę. Wybierałam nowości. Parę dni temu obejrzałam jakiś fragment filmu z lat 70 w hindi i odkryłam, że w przeciwieństwie do współczesnych obrazów dużo lepiej rozumiem, co mówią. Czyli tendencja do mamrotania ogarnęła cały świat. W ramach nauki postanowiłam, więc sięgnąć do swoich zasobów starych filmów. I wybrałam właśnie ten, dramat rodzinny i film akcji oraz niebywale cudowna komedia. Trzech braci, rozdzielonych w dzieciństwie wychowują różni ludzie.Amar (Vinod Khanna) jest hinduistą, Akbar (Rishi Kapoor ) - muzułmaninem i Amitabh Bachchan ( Anthony) chrześcijaninem. Wszyscy się znają, ale nie wiedzą, że są braćmi. Oczywiście każdy się zakochuje, więc mamy jeszcze trzy wątki miłosne. Film ma głębokie przesłanie. Tak jak bracia odnajdą siebie i wspólnie „mogą nawet niemożliwe uczynić możliwym” tak wszystkie wyznania w Indiach powinny wspólnie żyć w pokoju i razem współtworzyć kraj.

Film jest pełen absurdów, jeden absurd goni drugi, ale im tego więcej tym lepsza zabawa. W gmatwaninie wydarzeń czasem można się zgubić, oglądałam film z rodzicami i były momenty, kiedy nie wiedzieli, kto jest czyim ojcem, czyja narzeczona i kto kogo skrzywdził. Jednak mimo tego film ogromnie się im podobał. Mnie również i przypuszczam, że niedługo znów go obejrzę.

piątek, 22 lutego 2013

"Lot"


„Lot”- pierwsza scena i widzimy walające się butelki, pełna popielniczka, skręt, jakaś sympatyczna pani się ubiera a mężczyzna usiłuje się obudzić. To właśnie kapitan Whip, który za godzinę wsiądzie za stery samolotu. Tylko jeszcze wciągnie kokę dla otrzeźwienia, następnie już na pokładzie wypije kawę a za chwilę trzy buteleczki wódki. Wyprowadził perfekcyjnie samolot z turbulencji, więc przymykamy oko na tę wódeczkę. Jednak pod koniec lotu samolot się psuje. Karkołomne decyzje kapitana powodują, że jakoś ląduje na łące, kosząc wieżę kościoła. I ze 102 osób ginie jedynie 6, czterech pasażerów i dwie osoby z personelu. Mamy bohatera. Żaden z pilotów nie potrafiłby tego dokonać. Ale mamy też problem. Z raportu wynika, że Whip miał ponad 2 promile alkoholu we krwi i ślady narkotyków. Czyli mamy antybohatera. A właściwie mamy mocnego faceta, który dąży do autodestrukcji. I mimo, że wszyscy wokół usiłują mu pomóc on skutecznie tkwi w kłamstwie, że ma nad wszystkim kontrolę.

Denzel Washington zagarnia cały film dla siebie. Jest świetny. Podobno zagrał siebie, tak wyczytałam w jakiejś recenzji. Cóż nie znam gościa to nie wiem czy zagrał siebie czy bohatera filmu. W opiniach wyczytałam też, że podobno jest nudny, bo ciągle gra murzynów. Cóż, nie wiem czy autor tego tekstu jest rasistą, czy usiłował być dowcipny, ale mu nie wyszło.

Mnie się film podobał bardzo.

piątek, 15 lutego 2013

przeczytałam, zobaczyłam


Pierwsza miłość to miłość, o której się pamięta. Z sentymentem poszłam, więc dziś na „Szklaną pułapkę 5”- dla Bruca Willisa. I dla samego filmu, który zawsze budził emocje i zwyczajnie lubiłam go.

Wczoraj wieczorem poczytałam nieliczne jeszcze recenzje, nie były dobre. Moc absurdów zatopiona w ckliwej gadce ojca z synem. Nie podpisuję się pod tym. Mnie się podobało, ogromnie.

Pościgi, tony szkła sypiącego się z budynków, helikoptery, opancerzone wozy, uran, walka dobrych ze złymi. I na to wszystko konflikt pokoleń, próba naprawy relacji ojca z synem. Jak zwykle w szklanej pułapce jest motyw obrony rodziny, jako wartości nadrzędnej. 

Relacje zostają naprawione, panowie może nie wyjaśnili sobie wszystkiego dogłębnie, ale powiedzieli sakramentalne: kocham Cię. John McClane jak zwykle silny, sarkastyczny, z pomysłem i niebywałą intuicją. Tą intuicją wyprzedza syna, nie gasząc go jednak, nie pokazując „smarkaczu nie masz racji”. John i syn Jac idą ramię w ramię.

Lubię takie kino, „komercyjne” (piszę w cudzysłowie, bo to określenie jest dla mnie totalnie niejasne. Komercyjne, czyli takie, które się sprzedaje? A artystyczne to takie, do którego się dokłada?) z przesłaniem. I lubię bajki dla dorosłych gdzie dobro zawsze zwycięża. Żyjemy w czasach, kiedy tak łatwo dobro utopić w ustawach prawnych, które mają teoretycznie je chronić. I takie bajki dają mi siłę.

Cieszę się, że nie namieszano w tym filmie, nie zrezygnowano z „ckliwych gadek”, w imię współczesnej mody na brak emocji.

Wczoraj też skończyłam czytać powieść Kamili Shamsie „Złamane wersety”. Piękna poetycka opowieść o bólu, tęsknocie, żałobie. Powieść o relacjach rodzinnych. Nic nie dostajemy na tacy, sami musimy sobie poskładać kawałki opowieści w całość przejmującej historii Poety i aktywistki, ich miłości wplecionej w losy Pakistanu.  Nie stanie się ta powieść moją ulubioną, nadal najbardziej lubię „Wypalone cienie”, potem „Kartografię”. Jednak gorąco polecam. To bardzo dobra książka.

środa, 13 lutego 2013

wtorek, 12 lutego 2013

nominacja


Zasady  (bezczelnie, z uwagi na wrodzone lenistwo skopiowałam z bloga Magik

1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu .

2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu.

3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.

4. Nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują.

5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Ad.1

Niniejszym dziękuję MagIk za nominację, bardzo mi miło.

Ad.2
 

Ad.3. Siedem faktów na mój temat:

- Nie umiem się ładnie ubierać. Idę do sklepu po coś na przyjęcie i wracam z kolejnym golfem i dżinsami.

-Uwielbiam spać. Mogę zasnąć w każdym miejscu i o każdej porze, nawet chwilę po ośmiogodzinnej przespanej nocy. I po dużej kawie też śpię.

-Zawsze chciałam być bardzo chudym rudzielcem z zielonymi oczami.

-Żałuję, że mając lat 20 nie wyjechałam do Indii, chociaż miałam taką możliwość.

-Chciałabym znać tamilski, telugu, perfekcyjnie mówić po angielsku i jeździć na motorze.

-Kocham bazary, takie jak w Turcji. Uwielbiam się targować, rozmawiać ze sprzedawcami. Mogłabym godzinami chodzić, wąchać owoce, warzywa, oglądać ryby i owoce morza.

-Jestem tolerancyjna, nie toleruję jedynie braku tolerancji i zastanawiam się czy jednak w związku z tym mogę pisać, że jestem tolerancyjna.

Ad.4.

Nominować 15 blogów? Z tym mam problem, bo muszę najpierw spytać te osoby czy chcą. Spróbuję.
Nominuję Ulcika: http://kuchnianawzgorzu.pl/, bo lubię jej przepisy i często z nich korzystam
Nominuję Ewę: http://horylka.blogspot.com/, bardzo cenię sobie jej wpisy o dzieciakach, a przy okazji Ewa jest wszechstronna i bardzo mądra.
Nominuję Dorotkę:http://gertrusia.blox.pl/html, bo jej wpisy mobilizują mnie do działania
 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Wypad do kina


Takie szczęście jak ja mam to nikt nie ma.

 Urodzinowy wypad do kina szczegółowo zaplanowany: Bonarka, a tam pralnia, kino, obiad, ciacho. Wybraliśmy się na „Les Miserables”. Spodnie w pralni, a my w kinie.

 Po godzinie patrzę na zegarek, chociaż dokładnie wiem ile trwa film, muzykę znam doskonale, widziałam od kulis, co najmniej 50 spektakli, jeśli nie więcej. I nigdy mi się nie nudziło. Tym razem jednak patrzę na papierowe postaci i nic nie rozumiem. Nie czuję konfliktu między Jeanem Valjeanem a Javertem. Wzrusza mnie Fantyna, ale nie do łez. Cosetta śliczna, jak każde dziecko, nieźli państwo Thenardier, ale nie idealni. Marius paskudny, brzydki. Enjorlas świetny, ale to trochę za mało.

 I wreszcie emocja. Wyłączyli światło w kinie. Brak prądu. Koniec seansu. Spodnie utknęły w pralce.

Na szczęście zwrócono nam za bilety. Nie mam ochoty na powtórkę seansu w całości. Niestety. Pojadę tylko po spodnie.

Smutno mi trochę. Poczytałam inne recenzje. Wszyscy są zachwyceni. Cóż, mnie nie zachwyca. Być może wspomnienia i emocje z teatru są niezastąpione i kino ich nie jest w stanie przyćmić.

niedziela, 3 lutego 2013

Przemyślenia.....


Słowa, słowa, słowa. Czy są bezpieczne, czy potrafią uczyć, czy mogą zabijać?

Nigdy nie przepadałam za nagrodą Nobla. Jakaś taka jest dla mnie dwulicowa. Facet wynalazł proch do zabijania i potem pokojowa nagroda. Co ma piernik do wiatraka? Rozumiem w ramach rehabilitacji, głęboko rozumianej ekspiacji.

Czymże jest jednak proch w obliczu słowa? Słowo, język, możliwość porozumiewania się, wzajemnego zrozumienia często, coraz częściej staje się zarzewiem wojen. Słowo daje możliwość zaszczucia człowieka. Obojętnie jak ktoś mądrze coś napisze, zawsze mamy cudowną możliwość wyrwania z kontekstu cytatu i odwrócenia kota ogonem. Słowa są wiarołomne, kłamliwe, mamią i oszukują. Czy mogą uczyć? Mogą, ale też mogą zabijać.

Interpretacja słowa, co autor miał na myśli. Katowano nas tym w szkole, katują nas tym wiadomości. Wyznawcy wszelkich religii na swój sposób interpretują słowa Boga. I robią z nich własny proch. W imię pokojowej nagrody Nobla.

Wszystko zależy od tego, czym się kierujemy. Jeśli potrzebą uzasadnienia własnej racji, potrzebą szybkiego zarobku, przypodobania się to uczynimy ze słowa narzędzie zła. Kierując się sercem, otwarci na innego człowieka możemy ze słów uczynić dar, możemy uczyć i czynić miłość.

Tylko musimy mieć otwarte serca mówiąc i słuchając. Odbierając i przekazując. A jeśli nie rozumiemy, pytajmy. Nie oceniajmy zbyt szybko. Pochylmy się z troską.

sobota, 2 lutego 2013

urodziny


Siedzę odmóżdżona nad recenzjami na luty. Książki świetne mam, filmy oglądam doskonałe, mam zapas słówek w hindi do nauczenia i impas. Totalny impas intelektualny. Nic mi nie wychodzi. Pustka. Nawet marzyć nie mam siły. Może to zbliżające się urodziny? Wielkimi krokami nadchodzi pożegnanie, pewne rzeczy się już nie przytrafią, o pewnych nie wypada nawet marzyć. O pewne rzeczy trzeba jak najszybciej zadbać. Gdzie zgubiłam 10 lat? Co dokonałam? I czy do diaska musiałam czegoś dokonać? Na co mierzy się nasze życie? Na ilość napisanych książek, ilość odkryć naukowych, ilość ugotowanych obiadów? Dzisiaj nie wiem. Pustka. Przeczytam jeszcze raz wywiad Khana na polskiej stronie króla i ukołysze mnie mądrość płynąca z jego słów. Spróbuję wyciągnąć wnioski.
http://www.shahrukhkhan.pl/artykuly_outlook2013.htm

Jutro upiekę tort dla najbliższych mi osób. Taki, który robiłam tylko na święta. Taki jak lubią. A w dzień swoich urodzin pójdę na „Nędzników” do kina. Powspominać. I spróbuję popchnąć jakoś te taczki do przodu.

Dziś uzmysłowiłam sobie, że czas skończyć kupować kolejne dżinsy, kolejną krótką kurtkę sportową, spojrzałam w lustro. I chyba zobaczyłam obcą babę, nie ja tej pani nie znam. Kto to do diabła jest? I co ta pani robi w moim życiu? Jest. I może czas ją zaakceptować.