Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 czerwca 2012

fotorelacja

Fauna obgryzająca nam drzewka Fauna do zlikwidowania Flora potraktowana EM A wewnątrz króluje SRK. Obrazy malowała moja teściowa A w kuchni ostatnio króluje puszysty sernik (jak zwykle z blogu moje wypieki) A ogólnie leje jak z cebra, ciśnienie moje sobie poszło i zaczęłam się podejrzewać o jakąś chorobę, bo mam ochotę spać cały dzień i całą noc. Ledwo funkcjonuję.

piątek, 8 czerwca 2012

Brak czasu

Czas nie chce się rozciągnąć,muszę więc go jakoś zmuszać do elastyczności. Rezygnuję więc z wielu rzeczy na korzyść innych. Te inne to oczywiście nauka hindi która staje się coraz trudniejsza i ciekawsza, czytanie książek i oglądanie filmów. To ostatnie uprawiam w godzinach totalnie sowich. Jakoś ogarnęłam rzeczywistość, przywykłam do nowego domu i prowizorek, które będą musiały zagościć na dłużej, bo pieniądze nie rosną na drzewach (a szkoda). Nadal pustka w sprawie pracy, chociaż szczerze mówiąc dopiero zaczynam intensyfkować poszukiwania, po okresie chorób Lucjana kiedy prawie cały maj był w domu. Jego chorowanie też sprawiło, że schowałam się do swojej skorupki lęku, który zawsze przy takich okazjach się pojawia. Zaczynam być nie do życia,przestaję się kontaktować z kimkolwiek, nie odpisuję na maile, tylko trwam. Jedyny sposób, żeby przeżyć do moja pasja. Pozwala mi zapomnieć o lękach na 3 godziny. Potem wracają. Oswajam je. Szukam dla nich półek w moim mózgu na tyle odległych żeby ich nie widzieć i nie odkurzać przy codziennym sprzataniu. Tylko od święta

sobota, 2 czerwca 2012

dzisiejszy obiad- szczęśliwy kurczak

Dzisiaj w końcu skonsumowaliśmy ekologicznego kurczaka który trafił do nas do domu z początkiem maja i oczekiwał w zamrażarce na dzień kiedy wszyscy będą w domu i da się zjeść wspólny obiad. Kurczak pieczony z tymiankiem, ziemniaczki z rozmarynem a do tego sałatka indyjska z prażonym kuminem i chilli oraz mizeria. Na deser oczywiście nowojorski sernik.Dodam jeszcze, że ostatnie dwie noce wreszcie spokojne spędziłam na oglądaniu filmów z Maheshem. Wczoraj nawet udało się nam oglądać "Pokiri' razem z mężem, więc pełnia szczęścia. Jakoś udało mi się zapomnieć, że termin do laryngologa mamy na wrzesień,Młody nic nie chce jeść i znów ma chyba zatkany nos. A do Wieliczki w sprawie rehabilitacji to wcale mi się nie udało zadzwonić. No i co tam, od czego jest cały kolejny tydzień. Podobno Lu ma iść w poniedziałek do przedszkola.Nadzieja. I tego się trzymam. Chociaż czasem chciałabym jak ten kurczak poczekać w zamrażarce na lepsze czasy.