Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 kwietnia 2012

domowy misz masz, a miało być o ogrodnictwie....

W domu jeszcze moc roboty i końca nie widać, ale jak mi mówią znajomi, kto ma dom ma wieczny problem z brakiem czasu. Chwilowo nic nie mogę znaleźć, wiecznie czegoś szukam, nie pamiętam gdzie postanowiłam zadomowić nożyczki do obcinania paznokci, rurę do odkurzacza i różne inne rzeczy częściej lub mniej często używane.
Lucjan jednak nie wytrzymał zmasowanego ataku wirusów przedszkolnych i jako któreś z kolei dziecko ze swojej grupy trafił do pani doktor z koszmarnym kaszlem. Pierwszego dnia sądziłam, że wieczór spędzimy w szpitalu albo na pogotowiu. Jednak moja kuracja przyniosła efekty i już drugiego dnia Młodzian ozdrowiał. Jednak przedszkole postanowiłam zastąpić mu ogrodem.
Posadziliśmy bratki od Ulli i stokrotki, które sam Lu kupił jeszcze przed przeprowadzką. Dziś Młody odkrył nasiona w spiżarni. Wylegliśmy, więc rano do blaszaka w poszukiwaniu narzędzi. Przestraszyłam mysz, bo jak ją zobaczyłam narobiłam takiego wrzasku, że sąsiad przyleciał. W każdym razie zabrałam z blaszaka narzędzia, które dało się zabrać nie wchodząc do środka, a jedynie wyciągnąć łapkami. Nie było to dużo i raczej każdy ogrodnik pękłby ze śmiechu. Po uszkadzaliśmy trawnik w miejscach jego łysienia plackowatego i zamiast trawy nasadziliśmy kwiatków, rumianków, smagliczki i oczywiście kolendrę, której zawsze mam paręnaście paczek w zasobach. Lu zrobił niezłe błoto, a potem zasiadł w fotelu między pseudo rabatami i śpiewał roślinom: „rumianku rośnij, będę cię ścinał na herbatę, mam dość roiboosa, wolę rumianek, a mama zje cię kolendro z ogórkami i innymi daniami indyjskimi, aaaaa, rośnijcie kwiatki,aaaaa”.
W domu Młodzian uczył się zmywać naczynia. Ręcznie, podobno na wszelki wypadek gdybym umarła ja i zmywarka. Zmywarka zresztą różnie się spisuje raz domywa super, raz nie. Często na garnkach z ikea mam osad, kubeczki domyte albo nie. I nie mam pojęcia, od czego to zależy. Najważniejsza rzecz Marysia nie rysuje zdjęć SRK na kubeczkach, domownicy złośliwie(?) wydrapywali często rysy na twarzy mego idola.
Nadal nie mam pojęcia, co chcę zasadzić na kawałku odgradzającym od sąsiada, tam gdzie mam większość okien wystawowych zresztą. Pigwowiec? I czym te okna zasłonić też nie wiem. Nie chciałam ich w ogóle zasłaniać, bo co mi przeszkadza traktor, ale podobno sąsiad ziemię sprzedał i w przyszłym roku zacznie się tam budowa domu. No i trzeba jednak pomyśleć o roślinach i zasłonach.
Wieczorem przerasta mnie cisza, słychać tylko sprzęty, które żyją własnym życiem- lodówka, piec gazowy, pompa, pracuje drzewo. I w oddali szczekają psy. W tej ciszy nie umiem zasnąć, nie umiem się też skupić. Oglądam filmy i mam potem kolorowe sny.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Z mojej nowej kuwety.

Chwilowo nie ogarniam tej kuwety. No cóż kuweta większa od wynajmowanego mieszkania znacznie, o jakieś…. 4 mieszkania. Biegam, więc bez ładu i składu- góra wywietrzyć, umyć łazienki, umyć podłogi, potem schody, dół maziam szmatą, bo mi już brakuje cierpliwości. Odnoszę zabawki, piżamki, szukam kapci syna, łapię pralkę, bo nadal mamy nasz stary wędrujący model. Na szczęście Marysi- zmywarki nie muszę pilnować. Próbuję zapoznać się z instrukcją piekarnika, kotłownia pozostaje dla mnie czarną magią. Wstyd przyznać, ale jeszcze nie zajrzałam do pieca i nie upiekłam chleba, nawet popiołu nie wygarnęłam. Hindi leży odłogiem, ogród czeka aż znajdę narzędzia. Biorę książkę o ogrodnictwie i nic nie kumam. Sama nie wiem, za co się najpierw zabrać. Dziś kupiłam 50 litrów ziemi, przytargałam do auta, zapakowałam i kurna pada. A planowałam skopać część trawnika zadeptanego przez rusztowania i nasadzić tam coś…? Żywopłot za mną chodzi, bo w kwestii ogrodzenia nie sprzyja mi totolotek. Jednego dnia chcę ałyczę, drugiego bambus, potem świerki, namawiają mnie na tuje, ale ja jednak tuje kojarzę z martyrologią. I nie pytajcie mnie, dlaczego, bo nie wiem. Wieczorem chcę coś obejrzeć i oglądam, własną poduszkę. Wczoraj spotkałam z 15 osób i każda miała dla mnie opowieść swojego życia. A mnie gonił czas. A po ogrodzie gonią sarny, bocian, bażanty i okoliczne psy. Tych ostatnich mam nadzieję się pozbyć, ale urządzenie odganiające ma dziwną baterię nie do kupienia. A sprzedają je bez baterii.
Ten wpis też nie ma ładu i składu jak ja. W każdym razie dałam znać, że żyję, chociaż podobno źle wyglądam. I powiedział mi to starszy pan ze starego osiedla. Szlak, on nie widzi na jedno oko, ja miałam makijaż a i tak wyszło, że padam z nóg?

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wielkanocne śniadanie

Skromnie, ale i tak obżarliśmy się jak mopsy. A teraz otwieramy konkurs na imię dla zmywarki, trochę się spieramy w tej kwestii.

sobota, 7 kwietnia 2012

Życzenia

Życzymy Wszystkim dużo zdrowia, radości i spokoju.
Już ze swojego domu, prawie rozpakowani (czeka nas jeszcze jakieś 20 kartonów z 80).